Rok 2020 przyniósł ogromną zmianę. Przystosowaliśmy się jednak do nowych realiów, połączyliśmy siły i zaczęliśmy odkrywać świat na nowo.

Look for the good

2020 – a może nie był taki zły?

Każdego dnia docierają do nas setki wiadomości. Wystarczy sięgnąć po smartfon i już wiemy, co się dzieje na świecie. I choć w newsach króluje pandemia, to mimo niej, a może dzięki niej w naszych sercach wzmocniła się empatia, serdeczność i współczucie. A to oznacza, że miniony rok wcale nie był taki najgorszy.

Nasza rodzima historia mówi jasno - Polacy w trudnych chwilach potrafią się jednoczyć i wydobywają ze swoich serc, to co najpiękniejsze. Jak bowiem inaczej nazwać ogólnospołeczne akcje szycia maseczek, przekazywania posiłków dla pracowników służb medycznych, zbiórek artykułów do dezynfekcji czy akcje pomocowe dla starszych i schorowanych.

To właśnie zagrożenie ze strony niewidzialnego wroga doprowadziło do połączenia sił także w sektorze biznesowym. Firmy wyszły naprzeciw potrzebującym szpitalom oraz placówkom zdrowia i w ciągu zaledwie kilku tygodni przekazały 100 mln zł na działania związane ze zwalczaniem koronawirusa.

Oprócz środków finansowych dostarczały artykuły chemiczne, środki higieniczne, łóżka polowe, namioty do organizowania szybkich punktów pobrań i mnóstwo innych artykułów. Praktycznie żaden biznes nie pozostał obojętny na światowe wydarzenia. Firmy jednoczyły się także, aby pomóc zarówno osobom potrzebującym, starszym, przebywającym na kwarantannie, czy dzieciom. Na przykład marka OPPO oraz operator Plus, przy wsparciu Wirtualnej Polski, zorganizowały wspólną akcję dla najmłodszych. Przekazały blisko 200 dzieciom z całego kraju, a dokładnie podopiecznym z 24 świetlic środowiskowych pod opieką Fundacji Polki Mogą Wszystko, smartfony z kartą SIM z nielimitowanymi rozmowami i smsami oraz dodatkowym pakietem danych. Świetlice środowiskowe, zazwyczaj działając na zasadzie wolontariatu, współpracują z dziećmi i ich rodzinami, będącymi w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej czy społecznej. Realizują stałą opiekę, współpracują ze szkołami, kuratorami rodzinnymi i innymi instytucjami. Urządzenia przekazane w ramach akcji są użyczane dzieciom przez ich wychowawców.

Dobro dodaje nam skrzydeł

Takie właśnie przedsięwzięcia wywołują emocje. Pozytywne, rzecz jasna. Mało tego, sami przyłączamy się do organizowanych akcji. My, potem nasi znajomi, rodzina, sąsiedzi. Dziś wystarczy smartfon, dostęp do internetu, odpowiedni impuls, np. wpis w mediach społecznościowych, a wiadomość o akcji trafia do wielu milionów użytkowników. I żaden wirus, reżim sanitarny czy narodowa kwarantanna nie przeszkadzają w czynieniu dobra.

Jak wynika ze statystyk - prawie połowa Polaków w czasie pandemii wzięła udział przynajmniej w jednej akcji dobroczynnej, a 15 proc. z nich po raz pierwszy. Według wrześniowego raportu „Filantropia w CEE 2020” przygotowanego przez Kantar na zlecenie Impact Alliance for CEE – na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy Polacy, Czesi, Słowacy i Węgrzy na cele charytatywne przeznaczyli aż 2 mld euro. Sporo.

To cieszy, podnosi na duchu i inspiruje kolejnych wolontariuszy. Czyżby koronawirus nauczył nas także filantropii? Niewykluczone.

Raport ”Digital 2019”

Każdego dnia dociera do nas 100 tysięcy słów, czyli 34 GB różnego rodzaju informacji.

Hygge

Większość ludzi zaczęła szukać drobnych małych radości dnia codziennego

Pozytywne strony „dziwnego” roku

Choć pandemia przysłoniła sporą część naszego życia, to nie możemy zaprzeczyć, że miłych chwil nie brakowało. Zarówno w naszym życiu prywatnym, jak też w przestrzeni publicznej. Wynaleziono na przykład rękawicę, która tłumaczy język migowy na mowę. Jest to gigantyczny przełom w świecie osób głuchych i niedosłyszących. Dotychczas musiały one korzystać z pomocy tłumacza, nawet w najbardziej prozaicznych sytuacjach.

Dużym sukcesem było także podpisanie przez 100 firm odzieżowych karty praw klimatycznych ONZ. Dzięki temu porozumieniu do 2030 roku zredukują o 30 proc. swoją emisję dwutlenku węgla. W Kopenhadze swoje podwoje otwarło pierwsze Muzeum Szczęścia. Założyciele dzielą się w nim, tym, na czym znają się najlepiej, czyli swoim słynnym nordyckim sposobem na zadowolenie, tłumacząc, na czym polega fenomen hygge.

Właśnie do szukania pozytywnych stron w 2020 r. zachęca marka OPPO, która zainicjowała akcję Look for the good. O co chodzi w tej inicjatywie? O to, aby spojrzeć na mijający rok z innej perspektywy i znaleźć w nim także dobre strony. Dla wielu ludzi 2020 był rokiem odmieniającym. Skłonił do życia chwilą i skupieniu się na tym, co naprawdę ma znaczenie. Stąd też m.in. tak liczne przykłady filantropii wśród Polaków.

Siadasz, włączasz, wiesz

Skąd to wszystko wiemy? Zewsząd. Z ławki w parku, z pociągu, z poczekalni do lekarza czy z fotela, a przede wszystkim, a przede wszystkim ze smartfona. Z tym urządzeniem bowiem rozstajemy się rzadko, szczególnie dziś, jest nieodzownym towarzyszem naszego życia.

Aż 58 proc. z nas codziennie przegląda strony internetowe z wiadomościami, 64 proc. wysyła widomości tekstowe lub graficzne, a najwięcej osób, bo aż 77 proc. rozmawia. Tak mówią dane badania pt. „Jak Polacy korzystają z telefonu i internetu w czasie pandemii”. Nie da się ukryć – to właśnie smartfon pomógł nam tak sprawnie przystosować się do ‘nowej normalności’. Z jednej strony pozwolił odnaleźć pozytywne momenty w trudnym czasie, z drugiej uporać się z nieobecnością najbliższych spowodowaną ograniczeniami sanitarnymi.

A o nich chcemy się dowiadywać codziennie. Dyskutować z nimi. Przekazywać im interesujące wiadomości, zachwycać się ciekawymi historiami i wspólnie cieszyć. Warto bowiem czasami na zwykłe rzeczy spojrzeć z innej perspektywy.

Reżim sanitarny oraz ograniczenia zamknęły nas co prawda w domach, ale nie zatrzymały szlachetnych intencji, miłych gestów i odważnych kroków. A może wręcz je wzmocniły i utrwaliły na nadchodzące miesiące. Szukając dobra w nienajlepszym roku, warto wiedzieć, że ono jest wokół nas, czasami po prostu trzeba przystanąć i się lepiej przyjrzeć, by je dostrzec.

Wszystko co zwykłe, może być niezwykłe

Powiedzmy to sobie jasno, nie jesteśmy sami winni wszystkim niedotrzymanym postanowieniom noworocznym. Ich egzekwowanie skutecznie blokuje nasza kora przedczołowa, więc sprawa jest ciut bardziej skomplikowana. Ta część naszego wewnętrznego superkomputera pracuje najciężej, gdy mówimy np. „nie” czekoladce, więc, by ją zadowolić – odpuszczamy. Czy w tym roku będzie tak samo? A może tym razem do walki staniemy ramię w ramię z pomocnikami, którzy będą nas wspierać każdego dnia? Mamy na to kilka sposobów.

To jest Jan. Ma 40 lat. Od co najmniej dekady, zawsze 31 grudnia postanawia sobie: schudnę, rzucę palenie i znajdę lepszą pracę. Próbuje więc. Raz na jakiś czas poćwiczy, nie zapali co 10. papierosa i wciąż ma tego samego szefa. Już w połowie stycznia wie, że znów się nie uda.

Nasze ciało kontra nasz mózg

Kora przedczołowa to część mózgu, która potrzebuje najwięcej paliwa do funkcjonowania. To właśnie w tym miejscu zachodzą procesy zapamiętywania, przywoływania wspomnień i informacji, rozumienia, decydowania i blokowania. I właśnie blokowanie skutecznie uniemożliwia nam realizację postanowień. Jak to się dzieje?

Otóż, między bodźcem a reakcją u człowieka istnieje przestrzeń, w której zachodzą procesy. To właśnie dzięki nim potrafimy odmówić sobie jedzenia, przezwyciężyć strach, włączyć instynkt przetrwania. Tyle tylko, że wtedy kora wykonuje ciężką pracę i zużywa cenne zasoby energii, których może nie wystarczyć na inne czynności.

Jeśli więc kora przedczołowa skupi się na codziennym blokowaniu – czyli mówieniu „nie” czekoladce czy smażonemu schabowemu, nie będzie miała energii na kolejne blokowania – np. stresu czy złych emocji. Wiadomo jak to się kończy.

Jednak – co ważne, nasz mózg ma moce poszerzania blokowania. Jeśli więc nauczy się jednej rzeczy – na przykład posiłków co 4 godziny, to po miesiącu tak się do tego przyzwyczai, że będzie zużywał do tego coraz mniej energii.

To tak jak z nauką jazdy na rowerze. Najpierw mózg pracował na pełnych obrotach, z czasem jednak tak się przyzwyczaił do czynności, że teraz pozwala organizmowi robić to niemalże instynktownie. A i na inne czynności zostaje więcej mocy. Wniosek z tego jeden – wszystko należy robić z umiarem, na spokojnie i nie jednocześnie.

Rozrywka w zasięgu ręki

Dzięki smartfonom jesteśmy w nieustannym kontakcie ze światem, rozrywkę mamy na wyciągnięcie ręki.

Apka, czyli pomocnica codzienności

Dziś z pomocą naszym postanowieniom przychodzi technologia i to taka, którą zawsze mamy przy sobie. Mówimy tutaj o smartfonach i innego rodzaju technologicznych akcesoriach, które są zawsze i wszędzie z nami.

Przyjrzyjmy się więc pięciu najczęstszym postanowieniom noworocznym. Oto one: w tym roku schudnę, rzucę palenie, nauczę się języka, zacznę oszczędzać i poświęcę więcej czasu rodzinie. Każde z tych postanowień może być wspierane przez co najmniej kilka aplikacji.

Ten, kto marzy o zrzuceniu kilku kilogramów wie, że regularna aktywność to jeden z najważniejszych elementów. I tutaj doskonale sprawdzi urządzenie, które pomoże nam zachować stałe między nimi odstępy czy podpowie jaki rodzaj ćwiczenia warto wykonać. OPPO Watch z aplikacją HeyTap Health oferuje pięć podstawowych trybów sportowych - bieganie, chodzenie, trening, jazda na rowerze oraz pływanie oraz setki pomniejszych rodzajów treningów. Zapisuje dane, przebytą trasę, dokonuje analizy treningów, sprawdza puls. I co ważne, przypomina o ćwiczeniach oraz wykryje gdy zbyt długo pozostajesz w jednej pozycji np. podczas długiej pracy przy komuterze. „Cyfrowa równowaga”, którą oferuje np. OPPO Reno4 Lite sprawdza, ile godzin i w jakich porach dnia przesiadujemy z urządzeniem. Dzięki temu możemy zaprojektować naszą aktywność i wygaszanie ekranu. Z kolei tryb „komfortu oczu” przypomina o regularnym wysypianiu się. To dla zachowania formy i wagi ważna sprawa, o której zbyt często zapominamy.

Rzucamy palenie? Zamiast rozładowywać nerwy za pomocą „dymka” można wypróbować funkcję Oppo Relax. Pozwala ona kontrolować oddech i poziom stresu. Aplikacja daje nam także możliwość posłuchania odprężającej muzyki i odgłosów natury; sprawdzaliśmy – to działa! Często polecane są także aplikacje mobilne jak Quitzilla i QuitNow. Pokazują jaki wpływ na zdrowie ma nałóg i jak poprawi się funkcjonowanie naszego organizmu, gdy go rzucimy. Poza tym mają funkcję śledzenia postępów i przydzielania nagród.

Jeśli chodzi o naukę języka, to wielu z nas mogło obiecywać sobie to w Noc Sylwestrową. Jak poszło? Zapewne różnie, z pewnym naciskiem na źle. Być może dlatego, że nie skorzystaliśmy z pomocy aplikacji do nauki języków – np. Duolingo. To według użytkowników jeden z najbardziej przejrzystych i łatwych w obsłudze „pomocników”. Na dodatek przypomina ciekawą grę, w której zdobywa się punkty. I obsługuje 30 języków opracowanych przez zespół lingwistów.

Oszczędzanie. To temat poważny i nie ma łatwej walki. Zdecydowanie warto zabezpieczyć się przed niepożądanymi wydatkami lub po prostu oszustwami w wyniku których stracimy pieniądza. W chwili gdy coraz częściej mamy w swoich telefonach wpisane dane kart kredytowych czy z naszego telefonu korzystają młodsi użytkownicy, lepiej dmuchać na zimne. Smartfony OPPO nie tylko mają mechanizm kontroli płatności bezstykowych, czy zabezpieczenia w postaci osobnej klawiatury do wpisywania haseł, z której nie da się wykraść danych, albo zabezpieczenie przez zrobieniem zrzutu ekranu w aplikacjach bankowych. Oferują także opcję stworzenia konta użytkownika dla dziecka, by np. nie mogło w ulubionej grze kupić pakietu nowych skórek ze dziesiątki złotych. Jak wiadomo o ubezpieczeniach myśli się wtedy, gdy nie są potrzebne.

Ale jeśli o rozyrywce mowa – na tapecie pojawia się wspólny czas dla rodziny. W dobie pandemii może warto skusić się na zainstalowanie kreatywnej gry. Jakiej? Na przykład gry „Czółko”. To mobilna wersja zabawy z przyklejaniem karteczek na czole i odgadywaniem obrazków. Smartfon OPPO Reno4 Lite poradzi sobie z tą zabawą doskonale – spokojnie wytrzyma wszystkie szaleństwa zgadywania. Smartfon posiada na dodatek przestrzeń gier, czyli miejsce, z którego można zarządzać zainstalowanymi tytułami, a także pracą urządzenia podczas rozgrywki poprzez na przykład nieinwazyjne powiadomienie o połączeniach czy wiadomościach. Sami zdecydujemy czy warto przerywać zabawę.

Wspólne chwile

Warto być dobrym dla innych

Zwykłe rzeczy sprawiają, że czujemy się niezwykle

Postanowienia noworoczne wymagają od nas wysiłku. Gdy udaje nam się je zrealizować, przynajmniej w niewielkim zakresie, jesteśmy szczęśliwi. Nasz organizm wydziela endorfiny, które są wytwarzanymi przez nas opioidami. Wykazują one działanie znieczulające, tym samym zmniejszają nasz stres i ból. Jeśli zaś sami jesteśmy szczęśliwi, to uczuciem tym dzielimy się z najbliższymi.

Jednakże nie zawsze noworoczne postanowienie kończą się sukcesem. Jak pokazują badania Statistic Brain Research Institue i Uniwersytetu w Scranton – tylko 8 proc. ludzi udaje się je sfinalizować, a 75 proc. osób trwa w swoich postanowieniach zaledwie tydzień.

Powiedzmy sobie szczerze, noworoczne postanowienia to właściwie zwyczaj, który nie zawsze ma przełożenie w rzeczywistości. Czasami nie warto podejmować czegoś, tylko dlatego, że robią to inni. Tymczasem na świecie są miliardy drobnych rzeczy, które sprawią, że będziemy szczęśliwi. Okazuje się, że najmilsze z nich zdarzają się nam zupełnie za darmo.

Co więc może wywołać uśmiech na twarzy?

Choćby to, że uda nam się znaleźć w sieci musical „Grease”, którego nie widzieliśmy 20 lat, a którego długo szukaliśmy. To, że nasz ulubiony autor Steven King napisał nową powieść i można ją kupić w formie e-booka, dzięki czemu będziemy mogli go czytać nawet w poczekalni u fryzjera. Moment, gdy telefon przypomni nam zdjęcia zrobione rok temu na wycieczce w Rzymie. I okazuje się, że dziś jesteśmy o 5 kg szczuplejsi, a nasza fryzura prezentuje się zdecydowanie lepiej niż wtedy. Zrobione selfie za pomocą nowego OPPO Reno4 Lite i wrzucone na portal społecznościowy – i to bez filtrów i poprawek, za które dostaliśmy setki lajków.

Należy cieszyć się więc drobnymi rzeczami, bo kiedyś mogą się one okazać naprawdę wielkimi.

Święta jak u Kevina – Boże Narodzenia „inaczej” już były i zdaje się, że to nasza specjalność

W czasach RPL-u wypożyczano telewizory na święta, by można było obejrzeć film po wieczerzy. Świątecznym towarem strategicznym był karp. Lata 80. to długie kolejki po pomarańcze i banany. To także świąteczne bony, za które można było kupić dodatkowe pół kilograma mięsa. Millenium powitało nas świecką tradycją pt. „Kevin sam w domu”, zaraz obok piosenki „Last Christmas". Każda dekada ma swoje „inne” święta i przyzwyczajenia. A Polscy są mistrzami nietypowych sytuacji i radzą sobie przy tym świetnie.

Święta w czasach PRL-u uzależnione były głównie od czynników zewnętrznych. Czyli od tego czy banany do portu dotrą na czas, czy starczy kawy w sklepie, czy uda się kupić karpia, mięso albo cytrusy. Nawet z choinkami był kłopot. Dlatego gospodarze decydowali się na sztuczne drzewka. Co ciekawe, ten plastikowy „gadżet” lat 70. przetrwał do dziś.

Przezorni zaczynali przygotowania na kilka tygodni przed świętami. Trzeba było być czujnym – bo kto wie, kiedy i gdzie coś „wyrzucą spod lady”. Nikt nie zastanawiał się za co kupić, ale czy uda się kupić. Dziadkowie i rodzice pamiętają długie kolejki, do których obowiązywała lista. Kto przyszedł o 5. rano, zamiast o północy, mógł zapomnieć o luksusowym towarze, czyli na przykład o winogronach czy rodzynkach.

Przed Kevinem też było życie

W czasach PRL-u najważniejsze były produkty żywnościowe. Trzeba było się naprawdę postarać, aby dobrze przyjąć gości. A tych zawsze było wielu. Wielodzietne i wielopokoleniowe rodziny często spędzały święta wspólnie. Była więc choinka, śpiewanie kolęd, sianko pod obrusem, żarty i rodzinne opowieści. Prezentów też nie brakowało, królowały swetry, sanki, hula-hoop, które robiły furorę, miśki czy drewniane klocki. Szczytem marzeń był gramofon albo nowy piękny i gigantyczny…telewizor.

Nie wszyscy jednak mogli się cieszyć z takiego cacka. I na to też Polacy znaleźli sposób. W niektórych miastach np. Łodzi, przed świętami pojawiały się wypożyczalnie telewizorów. Chętnych nie brakowało.

Z czasem Polacy zaczęli preferować następujący sposób spędzania świąt – tradycyjna wieczerza, trochę relaksu i wspólne oglądanie telewizji. Hitem ‘71 roku był „Dżingis Chan”. W 1983 na ekranie pojawił się pierwszy oscarowy film „Francuski łącznik” – tyle tylko, że nagrodę otrzymał dziewięć lat wcześniej.

Choć dla najmłodszych brzmi to niewiarygodnie, to przed „Kevinem samym w domu” też istniała telewizja i pojawiały się świąteczne programy. Może nie tak bogate jak obecnie, ale jednak. W latach 80. – rozpoczęła się nawet seria maratonów filmowych oraz bajek Disneya.

Bill Gates

”Prawdziwym motorem postępu jest innowacyjność.”

Święta po nowemu

Pozostańmy w kontakcie mimo wszystko.

Razem przy stole, choć na ekranie

Dziś mamy zgoła inną sytuację, ale i teraz ekrany będą odgrywały ważną rolę. Ba, może nawet ocalą nam skórę oferując nieoczekiwane wsparcie w podbramkowej sytuacji? W momencie powszechnej kwarantanny i utrudnionej logistyki warto zwrócić uwagę na to, co mamy do dyspozycji nawet bez wychodzenia z domu. Wystarczy odrobina kreatywności i np. smartfon, żeby pojawiły się przed nami bogate możliwości. Marcin Prokop – ambasador OPPO w Polsce, przyrównał inteligentne telefony do szwajcarskiego scyzoryka, który wielokrotnie ratował skórę bohaterowi kultowego niegdyś serialu MacGyver. Dziś za jego pośrednictwem składamy życzenia, przesyłamy filmiki i zdjęcia. Dokumentujemy najciekawsze sytuacje swojego życia i chętnie dzielimy się tym z rodziną i znajomymi.

Dlatego właśnie dla młodego pokolenia ograniczenia związane z reżimem sanitarnym nie są szczególnym dramatem. Według nich wszystko da się łatwo zorganizować.

- Dziś wspólne spotkanie to nie problem, nawet w pandemii. Od miesięcy jesteśmy zdani tylko na wirtualne kontakty. Razem z kolegami ze studiów organizujemy wspólne oglądanie meczów, filmów, a nawet, co nie zdarza się zbyt często, naukę – śmieje się 23-letni Dawid Kinrat, student Politechniki Wrocławskiej, który jest miłośnikiem gier, nowinek technologicznych i od 6 grudnia właścicielem smartfonu OPPO Reno 4 Lite.

Dodaje, że wszechstronność smartfona stwarza warunki do spotkania w każdym miejscu i o każdej porze. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia nie są wyjątkiem.

– Co z tego, że mamy ograniczenia? – pyta 23-latek. – Przecież i tak możemy się wszyscy zobaczyć, istnieje wiele komunikatorów z funkcją wideorozmów. Wystarczy tylko, że każdy z nas będzie miał odpowiednie urządzenie mobilne i połączy się o ustalonej godzinie – dodaje z entuzjazmem.

Wszystko w zasięgu ręki

Dzięki możliwościom jakie daje nam smartfon możemy skorzystać z wielu rozwiązań – i to błyskawicznie. Swobodnie zamówimy i zapłacimy za zakupy, dostaniemy powiadomienie, gdy na Netflix wjechał nowy sezon ulubionego serialu albo obejrzymy filmik o tym jak przyrządzić sałatkę z tuńczyka. I ugotujemy wspólnie wigilijny barszcz z babcią. To znaczy: pewnie ona będzie gotować, a my wykonywać tylko jej polecenia. Wszelkie komunikatory będą tutaj mile widziane. Gestami w powietrzu, tak jak w OPPO Reno 4Lite, będziemy mogli obsłużyć aplikacje i to bez dotykania ekranu. Ta funkcja sprawdzi się w kuchni znakomicie, szczególnie wtedy, gdy ręce będą ubrudzone czerwonymi buraczkami. A i o baterię nie musimy się obawiać. Ta bowiem wystarczy na dwa dni intensywnej pracy. Czyli z gotowaniem barszczu nie musimy się spieszyć.

A czy zdalnie można zorganizować święta? A może wyręczyć Mikołaja w przygotowaniu prezentów?

- Kilka pomysłów już mam. Zamierzam w tym roku nagrać mojej babci „Wichrowe wzgórza”. Przeczytam je sam i będę podsyłał codziennie jeden rozdział – mówi Dawid. – Prawie jak w „Lektorze”, tyle tylko, że babcia umie czytać i nie ma tragicznej przeszłości, ale ma kłopot z oczami – wyjaśnia. Z dziadkiem umówi się na szachy online, wujowi zafunduje aplikację, która codziennie będzie przypominać o zażywaniu leków w odpowiednich godzinach.

Jaką niespodziankę sprawi innym? Jak sam przyznaje, jego nowy OPPO Reno4 Lite daje mu sporo możliwości. Może zamówi przez internet zestaw frykasów na święta. Albo opracuje album ze zdjęciami i później go wydrukuje. Wszak smartfony Reno mają doskonałe aparaty i wiele ciekawych funkcji, jak chociażby opcja zachowania koloru portretu, czyli barwnej postaci na biało-czarnym tle. A może zmontuje szybko rodzinny film z muzyką we wbudowanej aplikacji SoLoop? Kto wie?

A może najzwyczajniej w świecie połączy się z rodziną i wszyscy wspólnie zasiądą do kolacji. Choć każdy w innym miejscu, to jednak wspólnie.

Tylko bowiem wyobraźnia ogranicza pomysłowość. – Żeby komuś sprawdzić radość nie trzeba koniecznie kupować prezentów za setki złotych. Czasami drobny gest, wspólne zaśpiewanie kolęd, miłe słowo i pamięć, szczególnie w czasach lockdownu, są ważniejsze niż sterta podarunków – reasumuje.

Słowa mają moc. Jakie wypowiesz w te święta?

„Wesołych Świąt i szczęśliwego nowego Roku dla Ciebie” – tak brzmiały pierwsze życzenia świąteczne wysłane na kartce pocztowej. Skąd się wziął zwyczaj ich wysyłania? Otóż Anglik, Sir Henry Cole w 1843 roku wymyślił to rozwiązanie, żeby w jak najkrótszym czasie i jak największej liczbie znajomych złożyć świąteczne życzenia. Z czasem kartki zmieniły się w smsy, a te z kolei w gify i filmiki. Zawsze jednak intencja jest taka sama – to wyraz pamięci i serdeczności.

Każdy z nas pamięta czasy świątecznych kartek wysyłanych tradycyjną pocztą. Najpierw było wybieranie, potem ładne kaligrafowanie, oczekiwanie w kolejce, znaczek i do skrzynki. Sami także czekaliśmy na takie życzenia od najbliższych.

Kartki były różne - bogato dekorowane, minimalistyczne, nowatorskie, aż w końcu wykonywane ręcznie. Niegdyś przygotowywali je nawet artyści, choćby malarze - Zofia Stryjeńska, Paweł Poraj czy Maud Lewis, najbardziej znana kanadyjska artystka ludowa.

Wśród głównych motywów królowały oczywiście biblijne postacie, stajenka, aniołki i choinki. I tak jest właściwie do dziś. Tylko epoka wiktoriańska bardzo od tego schematu odbiegała. W dość dziwnym zresztą kierunku. Przy skąpym przekazie „A Happy Christmas” pojawiały się martwe żaby, tańczące insekty, dzieci, które wpychano do imbryków lub mikołajowego wora, a także niezliczone koty. Dlaczego? Do dziś nie wiadomo.

Obecnie zwyczaj wysyłania tradycyjnych kartek z życzeniami mocno przygasł. W tradycyjnej formie robi to zaledwie jedna trzecia Polaków.

Zamiast kartek – własne pomysły

Jak wynika z danych zbieranych przez We Are Social, dostęp do sieci i łatwość transmisji danych z każdego zakątka świata powoduje, że już 4,5 miliarda ludzi korzysta z internetu, a 3,8 mld z serwisów społecznościowych.

Co za tym idzie, świątecznych życzeń słanych za pośrednictwem sms-ów, mms-ów, maili i stron społecznościowych jest więcej niż tradycyjnych kartek. Dwa lata temu (to ostatnie badania) – dokładnie 24 grudnia, klienci trzech największych operatorów sieci komórkowych wysłali 71 mln sms-ów z życzeniami. Ale, co ciekawe, było to o 10 mln mniej niż rok wcześniej.

Co to oznacza? To, że wiadomości tekstowe powoli odchodzą na emeryturę. Ich miejsce zajmują spersonalizowane życzenia w formie gifów, memów oraz świątecznych grafik i filmików. Rolę nośnika często przejmują też komunikatory i media społecznościowe, dzięki wbudowanym filtrom, naklejkom i emotikonom, wspomagając naszą kreatywność.

”Drobne gesty sprawiają, że w lepszym świetle postrzegamy i siebie, i innych. Drobiazgi nas łączą.”

Iain Reid

Look for the good

#LivelyTogether

Nowoczesne życzenia, stare jak świat słowa

Najbardziej urzekają nas życzenia skierowane tylko do nas. Ogólne typu – „Wszystkim moim znajomym życzę wesołych świąt”, które pokazują się na stronach społecznościowych są przeźroczyste, nie zapamiętujemy ich i nadawcy. Bohaterowie ostatniej, wyjątkowej kampanii OPPO zatytułowanej „Look for the good” zwracają uwagę na moc rozmowy. Może więc warto przed końcem roku pójść ich śladem i przypomnieć sobie i bliskim wspólne ciepłe momenty? To na pewno bardzo w świątecznym klimacie.

Coraz chętniej wykorzystujemy zresztą technologię, by tworzyć świąteczno-noworoczne grafiki, zabawne filmiki a nawet świąteczne teledyski do znanych przebojów.

– Same filmy czy zdjęcia nic nie znaczą bez odpowiednich słów - kocham cię, bardzo tęsknię czy chcę, żebyś tu był lub była. W momentach trudnych, takich jak obecne, są one bezcenne. Rzadko mówimy je na co dzień. Dlaczego? Bo nie mamy czasu, nie umiemy, wstydzimy się. A przecież słowa mają wielką moc – mówi psycholożka i psychoterapeutka Anna Grycak przypominając o słynnym eksperymencie kwiatowym.

Jakiś czas temu jedna z międzynarodowych firm wyposażenia wnętrz przeprowadziła eksperyment i jednocześnie kampanię społeczną „Bully a Plant”. W jednej ze szkół w Zjednoczonych Emiratach Arabskich ustawiono dwie draceny. Przez 30 dni każda z nich słuchała słów – jedna miłych i pochwalnych, druga – nienawistnych. Obie rośliny otrzymywały jednak taką samą ilość wody i słońca. Po 30 dniach – ta, która słyszała same dobre słowa pięknie wyrosła, druga zaś zwiędła.

Pozytywne doświadczenia, wnoszące coś dobrego do życia.

#LivelyTogether

Przepis na miłe gesty

Dziś, szczególnie w dobie pandemii, przygotowane przez nas samych grafiki i życzenia, miłe słowa i drobne gesty mają podwójną moc. Są najbardziej urzekające, kiedy skierowane są do konkretnych osób.

Jak więc to zrobić? Przepis jest prosty. Należy wziąć smartfon do ręki, odnaleźć narzędzia do tworzenia zdjęć, filmów wideo czy grafik. Dobrze, jeśli te narzędzia są od razu wbudowane, jak ma to miejsce np. w Oppo Reno4 Lite. Gdy już zdecydujemy się komu i co prześlemy – zabieramy się za pracę.

Będziemy potrzebować trochę zdjęć, może nieco portretowych, by móc je następnie odpowiednio zestawić z grafikami. Połączenie będzie doskonałe.

Aplikacja foto w smartfonie jest bogata. Mamy tu możliwość wykonania zdjęć z dynamicznym HDR czy filtrami kolorystycznymi. Nie brakuje także funkcji modyfikacji urody w formie tzw. upiększania. Możliwości jest wiele. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Smartfon OPPO posiada bowiem aż 6 aparatów, które pozwalają wykonać profesjonalne fotografie portretowe i selfie z artystyczną subtelnością.

A może zdecydujemy się zmontować krótki filmik w aplikacji SoLoop o przygotowaniach do świąt, koniecznie z wypowiedziami domowników? Po wieczerzy wspólne oglądanie produkcji DIY będzie niesamowitą niespodzianką dla uczestników. Kto wie, może zdecydujemy się naszą produkcję przesłać innym członkom rodziny albo umieścić na portalu społecznościowym.

A jeśli nie uda nam się tego zrobić, po prostu zwyczajnie zadzwońmy do najbliższych i porozmawiajmy. Umówmy się na herbatkę online albo wspólne przeglądanie świątecznych zdjęć. Sposobów by powiedzieć coś miłego, jest mnóstwo, czemu więc nie wykorzystać ich teraz gdy technologie sprawiają, że staje się to takie proste?